Artykuł ten przedstawia prawdziwą historię. Pan Marek – bohater naszego wpisu, cztery lata temu uległ wypadkowi komunikacyjnemu. W wyniku którego doznał złamania ręki i obydwóch nóg. Przyczyna wypadku nie leżała po jego stronie. Co zostało orzeknięte przez Sąd w Gdańsku dopiero 3 lata po wypadku.
Pan Marek udał się po pomoc prawną do kancelarii adwokackiej z Gdańska, jak się okazało sprawa nie należała do najłatwiejszych. Problem polegał na tym, iż jedynymi świadkami wypadku był poszkodowany i osoba która nie zachowała należytej ostrożności i nie dostosowała prędkości jazdy do aktualnych warunków pogodowych.
Sytuacja miała miejsce o 7:32, 14 września jadący samochodem osobowym Pan Marek został zaczepiony podczas jazdy na prostym odcinku przez jadącego z naprzeciwka busa. Kolizja była na tyle poważana, że samochód Pana Marka uderzył w pobliskie drzewo i dachował.
Kierowca busa nie zatrzymał się za co dodatkowo grozi mu zarzut ucieczki z miejsca wypadku i nieudzielenie pomocy medycznej ofierze wypadku.
Po koło dwóch miesiącach od zdarzenia udało się namierzyć busa, poprzez kamery przemysłowe zamontowane 2 km dalej na jednym z parkingów prywatnej firmy. Niestety na kamerze ujęta jest tylko jazda uszkodzonego busa a nie samo zdarzenie kolizji.
Do kancelarii należało udowodnienie winy i uzyskanie odszkodowania. W trybie natychmiastowym zwrócono się do odpowiednich biegłych o analizę zdjęć busa z nagrania video i porównanie uszkodzeń obydwóch pojazdów.
Ślady jednoznacznie wskazywały, iż samochody brały udział w tej samej kolizji, co zresztą zostało potwierdzone przez biegłych.
W rezultacie kierowca busa przyznał się do winy, dostał 3 lata w zawieszeniu na 5 i 120 000 zł zadośćuczynienia za poniesiony starty i uszczerbek na zdrowiu Pana Marka.
Niestety historia ta jest bez happy endu. Pan Marak do dzisiaj nie uzyskał pełnej sprawności w uszkodzonych kończynach.
Komentarze są wyłączone, lecz trackback i pingownie jest włączone.